O wielkanocnych obyczajach

Mało kto wie, że tylko niektóre tradycje wielkanocne przetrwały do dziś. Gdy ktoś wspomina o Wielkanocy, przed oczami rysują nam się pisanki, które są nieodzownym elementem tych świąt, żurek z jajkami i białą kiełbasą, czy też mazurki w niezliczonych wydaniach, babki, rzeżucha, bazie, palemki i święconka…

 

Kiedyś głównym symbolem stołu wielkanocnego był baranek z chorągiewką, najczęściej uformowany z masła i zbliżony wymiarami do prawdziwej owieczki. Wokół niego na srebrnych talerzach gościły prosięta zdobione jajami i z jajem w zębach, indyki nadziewane, sarnina, pieczone dziki i jelenie, pieczone pasztety, rozmaite zwierzyny, lukrowane baby z cykatą, no i mazurki.

Ktoś pomyślałby teraz: całe prosię na Wielkanoc? To teraz danie bankietowe przecież, a kiedyś było obowiązkowe! Innymi zapomnianymi tradycjami są: topienie Judasza, czy wielkie grzechotanie. Topienie Judasza odbywało się w Wielką Środę. Robiono ze słomy wielką kukłę, ubierano ją w obdarte ubrania i ciągnięto na łańcuchach po całej okolicy. Kukła była okładana kijami, a potem topiona w stawie lub bagnie. Ten obrzęd miał w symboliczny sposób wymierzyć zdrajcy sprawiedliwość.

Z kolei wielkie grzechotanie, to był wesoły obrzęd. Biegano z grzechotkami i kołatkami, strasząc innych robiąc im w ten sposób psikusy, odganiano w ten sposób Wielki Post, a także odstraszano zło chroniąc przed nim ludzi i zwierzęta. Były różne rodzaje kołatek: klepacze i walcowate taradajki. Kiedyś dźwięk drewnianych kołatek rozlegał się w całej okolicy i zastępował dzwony kościelne, które milczały od Wielkiego Czwartku.

Kolejnym przyjemnym symbolem jest Zając Wielkanocny, który w Pierwszy Dzień Świąt przynosi koszyczek z drobnymi prezentami, zazwyczaj słodyczami i pozostawia pod drzwiami lub pozostawia te upominki w przygotowanych przez domowników gniazdkach ze słomy lub pociętych w paski serwetek. Jest to obrzęd świeci, który wszedł już kilka wieków temu to naszej tradycji wielkanocnej, jednak do dziś obchodzony jest tylko w niektórych rejonach naszego kraju.

Był też obrzęd nazywany „pogrzeb żuru i śledzia” lub „wieszanie śledzia” i „pogrzeb żuru”. Ludzie bardzo rygorystycznie podchodzili do postu, ograniczając swój jadłospis do żuru i śledzia właśnie. Nie spożywano nawet nabiału ani cukru! Zatem gdy przychodził Wielki Piątek, hucznie i śpiewająco żegnano te dwie potrawy. Śledzia zrobionego z drewna wieszana na wierzbie, a garnek żuru zakopywano w ziemi, najlepiej poza wsią albo wylewano. Potem zabierano się do gotowania Wielkanocnych obfitych dań, które miały zostać przygotowane w całości właśnie w Wielki Piątek, gdyż po sobotnim święceniu, nie powinno się już nic przygotowywać ani sprzątać, lecz duchowo przygotowywać się na zmartwychwstanie Jezusa.

Istniało także wiele wróżb, magicznych symboli i przesądów wielkanocnych. Wierzono, że poświęcona palma wielkanocna chroni przed piorunami i gradobiciem a nawet chorobą gardła. Inne źródła donoszą, że symbolem ochrony przed piorunami jest także białe okrycie ze święconki.

Wierzono również, że po powrocie ze święconką z kościoła, należało z nią okrążyć dom trzy razy, aby w ten sposób odgonić zło. Kolejnym przesądem było, że po nocy Wielkiego Czwartku lub Wielkiego Piątku, tuż nad ranem, należy koniecznie wykąpać się w wodzie z jeziora lub rzeki, gdyż zapewniało to urodę i gładkość skóry, a także ochronę przed złem, gdyż wierzono, że od Wielkiego Czwartku – przez trzy dni, woda ma magiczną moc. Skrapiano wodą jedzenie, zwierzęta i ludzi. Tak silnie wierzono w dobroczynne i magiczne właściwości wody, że panny polewały wodą swoje skrzynie z posagiem, aby dobytek się powiększał. Chłopcy z kolei, starali się oblać wodą jak najwięcej dziewcząt, bo to wróżyć im miało pomyślny rok.

Chłopak, któremu nie udało się oblać żadnej dziewczyny, w oczach innych uchodził za nieudacznika. Przynoszone niegdyś do święcenia kosze sprawdzano, w celu policzenia ile gospodynie przypaliły bochenków chleba. Gdy było ich więcej niż 24, wróżyło to bardzo suche i upalne lato. Natomiast jadło ze święconki miało bardzo wielką moc – nie wyrzucano nawet kości, lecz dawano je psom, co miało uchronić je przed wścieklizną. A skorupkę od święconego jajka zgniatano na proszek i dodawano do jedzenia.

Ludowe wierzenia mówią również, że w Niedzielę Palmową ziemia na chwilę się otwiera pokazując ludziom skarby, jednak na zbyt krótko aby ludzie zdołali cokolwiek z niej wydobyć. Z licznych wróżb, znane są te jajeczne. Jeśli panna umyła twarz w wodzie po gotowaniu wielkanocnych jaj, miało to wróżyć jej młodość i urodę. Inną, miłosną wróżbą jest ta, która mówi, że jeśli na stole znajduje się nieparzysta liczba jaj, to znajdującej się przy stole pannie, wróży szybkie zamążpójście. Niegdyś uczta Wielkanocna trwała od śniadania aż po samą kolację.

Cały dzień radowano się i świętowano Niedzielę Wielkanocną spożywając bogate i różnorodne potrawy, zarówno tłuste jak i słodkie. Radość podniebienia, dorównywała w ten sposób radości serca. Nieprzebrany przepych na stołach Wielkanocnych był niegdyś na dworach szlacheckich. Często potępiano za to szlachtę, sugerując, że to zwyczajne obżarstwo, nie mające nic wspólnego z obrzędami religijnymi. Stąd wyniknęło mniej wystawne biesiadowanie wielkanocne.

Niektóre obrzędy przeszły do historii jako ludowe, inne pozostały i uległy unowocześnieniu głównie przez media i postęp kultury, a jeszcze inne wyszły w tzw. obiegu bo tyczyły się tylko wsi i ciężko byłoby je obchodzić w mieście. Wszak spory problem sprawiłoby zakopanie gara żuru poza miastem, bądź ciągania słomianego Judasza po ulicach miasta, stojąc na światłach. Z koeli obfity stół nie jest tępiony jak kiedyś, wraca gdyż Polacy we krwi mają świętowanie i biesiadowanie, choć wciąż w wielu domach stół wielkanocny jest skromny.

Głównie przez wzgląd na prawdopodobieństwo zmarnowania się jedzenia, gdyż nie ma już dziś tak licznych rodzin przy stołach jak kiedyś. Dziwne byłoby przecież, aby małżeństwo z jednym dzieckiem i ewentualnie rodzicami, którzy przyjechali na święta, przyrządzało całe prosię z jajami. Takie danie, jak już wspomniałam, gości raczej na bankietach albo na weselach, gdzie jednym prosięciem delektuje się cała sala gości. Inne obrzędy z kolei nie odeszły do końca. Nigdy nie wiemy do końca, jak Wielkanoc obchodzą nasi sąsiedzi.

Może panienka z parteru oblewa swój posag wodą i liczy na bogactwo, a pani z domu obok dodaje do jedzenia zgniecioną na proszek skorupkę jaja ze święconki… Jest mnóstwo wierzeń, obrzędów i tradycji świątecznych. Te opisane tutaj, to te najbardziej znane. Jest jeszcze wiele, które były obchodzone np. tylko w niektórych rejonach Polski. Czasem szkoda, że dziś nie obchodzi się świąt tak jak dawniej, chociaż z drugiej strony -nikt nam tego nie zabrania. Skoro możemy tworzyć nowe tradycje, to możemy też wracać do starych…


Karolina Kwiatkowska, creativemagazine.pl, źródło

Ilustracje: archiwum